//„Benzynowy” dom na Białobrzeskiej

„Benzynowy” dom na Białobrzeskiej

Dom przy Białobrzeskiej 33 zbudował w połowie lat 30. inżynier Kazimierz Szymański, wcześniej mieszkający wraz z rodziną na ul. Warszewickiego. Był wybitnym specjalistą w technice magazynowania i przepompowywania paliw płynnych. Zaprojektował i wykonał wiele zbiorników i systemów dystrybucji paliw na lotniskach (m.in. na Okęciu, w Dęblinie i podkrakowskich Balicach), w bazie Marynarki Wojennej na Helu, a także na stacjach benzynowych w całej Polsce, gdzie instalował własnego projektu dystrybutory (benzynomierze).

Na parterze nowego budynku mieściło się biuro i kantor handlowy jego firmy, posługującej się marką IKS. W podwórzu działały warsztaty mechaniczne, ale nie zabrakło też miejsca na niewielki ogród i uprawę warzyw. Całe zaś piętro domu zajmowało obszerne mieszkanie Szymańskich. Rodzina składała się z inżyniera i jego żony Anny, „babci Lipci” (matki inżyniera) oraz czworga dzieci (piąte urodziło się podczas okupacji). Towarzyszyli im liczni domownicy: służące, dozorca oraz – często goszczący na dłużej – krewni i znajomi. Bywali tutaj m.in. zaprzyjaźnieni z Szymańskimi: artystka Wanda Telakowska i inżynier Bronisław Zabłocki (ojciec znanego szablisty i architekta Wojciecha), oboje mieszkający zresztą niedaleko, bo w domu na rogu Grójeckiej i Wawelskiej. Jadano w pokoju stołowym na piętrze, ale dla uniknięcia przykrych zapachów kuchnia znajdowała się w parterze, skąd dania transportowano ręczną windą. „Lata do wybuchu wojny biegły idyllicznie” – wspominał syn Kazimierza, Krzysztof Szymański.

We wrześniu 1939 roku dom znalazł się w ogniu walk w obronie Warszawy. „Dziewiątego rano, wśród przejmującej serce zgrozy, po naszej ulicy przejechał pierwszy niemiecki czołg – zapisała Anna Szymańska. – Spotkał go zresztą smutny koniec, bo zerwał gąsienicę na ulicy Radomskiej i został unieszkodliwiony. Ranek upłynął w przerażeniu i niepewności. Zaraz za naszym ogrodem na tyłach domu (na ul. Lelechowskiej), na naszych oczach Niemcy zastrzelili polskiego żołnierza. Wkrótce mieliśmy jednak wielką satysfakcję: po południu na ten sam teren przyszła grupa niemieckich żołnierzy. Rozsypani w tyralierę szli po burakach, gdy spotkała ich śmierć. Polscy żołnierze, ukryci w domu na Lelechowskiej wysiekli ich z karabinu maszynowego. Byliśmy na froncie. Po tym nieudanym wypadzie front się cofnął – Niemcy się okopali, a każda niemal noc przynosiła zgiełk strzelaniny.”

Mimo narażenia na ostrzał artylerii i bombardowania, przed którymi mieszkańcy ukrywali się w piwnicy, dom Szymańskich przetrwał oblężenie stolicy bez większego szwanku. Wkrótce po zajęciu miasta przez Niemców firmę Szymańskiego objęła kuratelą Luftwaffe, która potrzebowała pomocy przy uruchomieniu zajętych polskich lotnisk. Wykonywanie prac na zlecenie armii niemieckiej zapewniało pracownikom IKS „mocne” papiery, ułatwiające poruszanie się po okupowanym mieście i kraju, a chroniące przed łapankami. Była to również dobra przykrywka dla działalności podziemnej.

W 1940 roku u Szymańskich na trzy tygodnie schronili się dwaj brytyjscy marynarze z okrętu podwodnego HMS „Seal”, którzy zbiegli z obozu jenieckiego w Toruniu. Oprócz remontowania instalacji paliwowych (a dla dodatkowego zarobku także maszyn rolniczych) firma IKS zajmowała się też produkcją na potrzeby rusznikarni i innych służb technicznych Armii Krajowej. Fikcyjnie zatrudniano żołnierzy konspiracji, a w skrytkach na terenie zakładu przechowywano tajne materiały i fundusze. Podróże służbowe monterów z Białobrzeskiej po niemieckich lotniskach były zaś okazją do zbierania informacji wywiadowczych. Nad podziemną częścią działalności przedsiębiorstwa czuwał brat Kazimierza, podpułkownik Lucjan Szymański „Janczar” (zaraz po wojnie zamęczony przez informację wojskową).

Gdy wybuchło powstanie warszawskie, piwnice domu na Białobrzeskiej 33 znów, tak jak pięć lat wcześniej, stały się schronieniem dla rodziny Szymańskich oraz kilkudziesięciu innych osób, domowników i sąsiadów. „Zabarykadowani byliśmy za żelaznymi drzwiami, które szły na klatkę schodową, więc nie bardzo było łatwo je sforsować. Pamiętam, że jedliśmy tylko wedlowskie krówki (w żółtych papierkach). Dopiero 7 sierpnia wyciągnęli nas pijani Rosjanie z oddziałów SS RONA” – wspomina syn inżyniera, Tomasz Szymański. „Od okienka odsunęli ciężki blok betonowy, wepchnęli poduszki do środka, ręce z granatami, że mamy wychodzić. […] Ojciec otworzył te metalowe, pancerne drzwi do piwnicy, które przedtem były zaryglowane i wyszliśmy na podwórko. Pamiętam rażące, ostre światło słoneczne sierpniowego dnia. I był straszny hałas, na rogu Lelechowskiej i Białobrzeskiej palił się dom, dach pokryty blachą się palił, blacha strzelała, bo płomienie mocno ją skręcały.”

Pod strażą ronowców Szymańscy trafili do obozu przejściowego na Zieleniaku. Tam – kontynuuje relację Tomasz – „Co jeszcze zwróciło moją uwagę, sześcioletniego chłopca – na drutach telefonicznych widać było wszędzie dużo kanarków, papużek, co mnie oczywiście, jak każde dziecko, bardzo interesowało. Obserwowałem te kolorowe papużki, żółte i zielone kanarki, takie ptactwo klatkowe, które przez właścicieli zostało w najtrudniejszych chwilach wypuszczone na nieznaną wolność”.

Po wojnie, wróciwszy razem z najbliższymi na Ochotę, Kazimierz Szymański z początku wznowił działalność IKS, ale w 1948 roku władze komunistyczne zmusiły go domiarami podatkowymi do likwidacji przedsiębiorstwa. Kontynuował pracę w swojej dziedzinie, ale już jako specjalista zatrudniany przez instytucje państwowe. Pracował m.in. dla ochockiego DeWuLotu (Dowództwa Wojsk Lotniczych), które mieściło się w kompleksie na rogu Wawelskiej i Żwirki i Wigury.

Dom na Białobrzeskiej 33 został skomunalizowany i przekształcony w całości w budynek mieszkalny (Szymańskim pozwolono jednak nadal zajmować część dawnego lokum i niektórzy członkowie rodziny mieszkają tu aż do dziś). W późniejszym okresie kamienicę znacznie rozbudowano, podwyższając o dwie kondygnacje i pomnażając liczbę mieszkań. Wśród nowych lokatorów nie brakowało – zgodnie z tradycją miejsca – inżynierów, takich jak Stefan Sunderland, Romuald Steinborn, Witold Bitner. Mieszkał tu także m.in. fizyk Józef Rydygier oraz znane małżeństwo lekarzy: neurolog Henryk Fleszar z żoną Ireną, radiologiem. Wreszcie, przed dekadą kamienica została ocieplona grubą warstwą styropianu i pomalowana zgodnie z pastelowym gustem epoki, przez co obecnie trudno niestety ją odróżnić od bezstylowych bloków powojennych.

Fragmenty wspomnień Anny i Krzysztofa Szymańskich (żony i syna inżyniera) z września 1939 roku i początku okupacji opublikował „Ochotnik”, nr 54 (9/2009), s. 7-9: https://www.oko.com.pl/ocho…/…/2-ochotnik/404-ochotnik-nr-54

Rodzinne wspomnienia z Białobrzeskiej 33 w opracowaniu Tomasza Szymańskiego:
▪️ wrzesień 1939: https://www.blog-n-roll.pl/…/historie-rodzinne-wrzesie%C5%8…
▪️ październik 1939: https://www.blog-n-roll.pl/…/historie-rodzinne-7-pa%C5%BAdz…
▪️ sierpień-wrzesień 1940: https://www.blog-n-roll.pl/…/historie-rodzinne-rok-1940-sie…
▪️ styczeń-luty 1942: https://www.blog-n-roll.pl/…/historie-rodzinne-stycze%C5%84…
▪️ sierpień 1944: https://www.blog-n-roll.pl/…/historie-rodzinne-1-8-sierpie%…