Czyli błędne koło inżyniera ruchu. Władze Warszawy stworzyły błędne koło, umożliwiając kierowcom zastawianie chodników.
Straż Miejska nie działa, więc często jedynym sposobem ochrony jest zabezpieczenie słupkami. Jednak miejski inżynier ruchu nie pozwala ich stawiać i odsyła do Straży Miejskiej. Ale Straż nie działa, więc… Efektem jest blokowanie i niszczenie chodników przez auta, przeciskanie się obok nich pieszych i… uciekające wpływy z parkowania w SPPN (bo od nielegalnego parkowania nie można pobierać opłat).
Jak to wygląda w szczegółach? Nielegalne parkowanie na chodnikach jest w Warszawie prawdziwą plagą. Samochody utrudniają lub nawet uniemożliwiają poruszanie się pieszych. Niszczą odnowione chodniki: płyty pod naciskiem aut szybko zaczynają klawiszować i pękają. Problem dotyczy całego obszaru miasta, ale nasila się wokół popularnych celów podróży i przy granicach strefy płatnego parkowania, gdzie kierowcy zostawiają auta gdziekolwiek, byle tylko uniknąć płacenia za postój.
Gdy wzywanie Straży Miejskiej okazuje się nieskuteczne, mieszkańcy wnioskują, by przestrzeń przeznaczoną dla pieszych skutecznie zabezpieczać. Jedną z metod jest instalowanie słupków, uniemożliwiających wjazd samochodem na chodnik. Tego lata zastosowano ją np. na Tarczyńskiej, obok wejścia do ratusza Ochota – dzielnica m.st. Warszawy, gdzie zwykle trudno było przejść chodnikiem między parkującymi autami, dlatego został zabezpieczony.
Ale dochodzą do nas też niepokojące sygnały o odrzucaniu takich wniosków, czemu towarzyszy dziwne tłumaczenie. „Od egzekwowania stosowania się do obowiązujących przepisów są właściwe służby, a słupki nie są rozwiązaniem na nieprawidłowości” – taką odpowiedź można otrzymać na zgłoszenie wysłane przez Miejskie Centrum Kontaktu Warszawa 19115. Niestety okazuje się, że te niedorzeczne twierdzenia są elementem strategii Biura Polityki Mobilności i Transportu, które zatwierdza zmiany organizacji ruchu w mieście (taką zmianą jest ustawienie choćby jednego słupka w pasie drogowym).
Wiosną wystąpiliśmy o zabezpieczenie słupkami chodnika wzdłuż Wawelskiej przy historycznym Instytucie Radowym. To popularny ciąg pieszy, łączący przystanek autobusowy na węźle przesiadkowym przy Grójeckiej z gęsto zabudowanym obszarem Starej Ochoty. Niestety obok przebiega granica strefy płatnego parkowania, dlatego – mimo obowiązującego tu, ale nieegzekwowanego zakazu zatrzymywania – miejsce to codziennie przyciąga licznych amatorów darmowego postoju. W efekcie wyremontowany kilka lat temu chodnik szybko ulega dewastacji, a pieszym pozostaje przesmyk między autami a murem, często węższy niż wymagane 1,5 metra.
Odpowiedź udzielona przez wicedyrektora BPMiT Marka Wierczyńskiego wprawia w… osłupienie 😉 Przyznaje on wprawdzie, że urzędnicy potwierdzili zgłoszone nieprawidłowości, czyli zastali na miejscu, jak zwykle, sznur nielegalnie parkujących samochodów, zajmujący ponad połowę szerokości chodnika. Ale zaraz poucza, że „Przestrzeganie przez kierujących ustalonej organizacji ruchu oraz obowiązujących przepisów powinno zapewnić bezpieczeństwo pieszych na ul. Wawelskiej”. Teza ta, ogólnie słuszna, zdradza jednak zupełne oderwanie od stołecznych realiów.
Ale najważniejsze jest kolejne zdanie pisma: „Obecnie słupki blokujące stosowane są głównie w rejonie przejść dla pieszych i w rejonie skrzyżowań, gdzie zaparkowane pojazdy bezwzględnie obniżają poziom bezpieczeństwa ruchu drogowego”. Zatem nie mamy tu do czynienia z incydentalnym niedopatrzeniem lub zaniechaniem. Taka jest już oficjalnie nowa linia polityki władz miasta: na chodnikach piesi mają się przeciskać obok nielegalnie parkujących samochodów lub obchodzić je jezdnią. A jak to się komuś nie podoba, niech dzwoni na Straż Miejską, powodzenia!
Uważamy takie podejście za skandaliczne i apelujemy, by prezydent Rafał Trzaskowski zrobił wreszcie z tym porządek. Jawne przyzwolenie Biura Polityki Mobilności i Transportu na notoryczne łamanie przepisów i dyskryminację pieszych w Warszawie jest nie do przyjęcia.
Bardzo prostym rozwiązaniem zamiast słupków jest zrobienia pasa zieleni w postacie trawnika o szerokości około 0,5 do 1m. Czemu nikt na to nie wpadł?! Jesteśmy w trakcie remontu ulicy Włodarzewskiej na której nie ma już być słupków co będzie skutkowało wielkim parkingiem na całej długości ulicy.
Słupki na Włodarzewskiej między Lirową a Usypiskową to była jakaś pomyłka. Chodnik jest tam tak wąski, że mieszczą się na nim tylko 2 osoby. Po postawieniu słupków dwie osoby się już nie zmieszczą i trzeba chodzić jeden za drugim. Efekt dla pieszego jest taki jakby stały tam samochody bo słupków przecież nie staranuje.
Każdy kto był na Tarczyńskiej widział, że miejsce słupków było zastawiane… co najwyżej przez samochody pracowników urzędu… Nigdy nie bylo tam tłoku samochodów… No ale co to obchodzi urzędników i radnych skoro mają… PARKING PRZY TARCZYŃSKIEJ (PRZY BUDYNKU URZĘDU) I MIEJSCA PARKINGOWE NA ZAMKNIĘTYM PARKINGU POMIĘDZY DEKADĄ I UDZĘDEM. Chyba tylko dziecko nabierze się na takie „osiągnięcie”… Ciekawe jak ochocianie będą poruszać się kiedy przybędzie im lat, o dostępie karetek pogotowia lub straży pożarnej nie wspominam, bo to oczywiste zagrożenie dla mieszkańców wygrodzonych słupkami!