Bliźniacze kamienice przy Filtrowej 59 i 61 zbudowała założona w 1925 roku spółdzielnia oficerów Wojskowego Instytutu Geograficznego. Zaprojektował je Antoni Dygat, który sam też tu przez kilka lat mieszkał. Domy różniły się zachowawczą formą od późniejszych dzieł architekta, takich jak gmachy PWPW, Muzeum Narodowego oraz WIG. Oba budynki liczyły pierwotnie po 23 mieszkania. Gros lokatorów stanowili kartografowie i geodeci wojskowi, pracujący w WIG po drugiej stronie Filtrów, w Alejach Jerozolimskich. Wiele opracowanych tam, niesłychanie dokładnych map było jeszcze po dekadach podstawą nowszych planów. Część zaś, zwłaszcza te obejmujące dawne Kresy Wschodnie, wciąż pozostaje niezastąpiona.
Tak dzieciństwo na Filtrowej wspomina syn oficera WIG Ryszard Czarnecki: „Przedwojenna rzeczywistość to przede wszystkim było bardzo dobre, miłe życie, które zapewniał mi ojciec, rodzina. To było środowisko inteligenckie. […] Oczywiście standard wtedy nie był tego typu, co dzisiaj mieszkań, ale był jak na tamte czasy całkiem przyzwoity. Mogę powiedzieć, że dzieciństwo miałem bardzo przyjemne”. Potwierdza to jego sąsiad rówieśnik Lech Lewartowski: „Bardzo dobra atmosfera była, dlatego że […] to wszystko byli ludzie zaprzyjaźnieni […] jak były imieniny mamy czy ojca, czy jakieś inne uroczystości rodzinne, to zawsze było mnóstwo osób właśnie spośród mieszkańców. Myśmy właściwie byli taką jedną dużą rodziną. Do tego jeszcze w czasie okupacji łączyła nas wszystkich działalność podziemna.”
Autorzy tych relacji mieli sporo szczęścia, bo ich bliscy przeżyli wojnę i mieszkali tu także później. Jednak większość rodzin oficerskich z Filtrowej rozproszyła się, często tracąc mężów i ojców. Taki był los m.in. płk. inż. Władysława Surmackiego, rozstrzelanego przez Niemców pod Magdalenką w 1942 roku, oraz ofiar zbrodni katyńskiej: mjr. Stanisława Adamskiego, mjr. Józefa Michałowskiego, mjr. Adama Skoczyckiego, mjr. Lucjusza Woźniaka, kpt. Mieczysława Tomaszczyka i szeregu innych mieszkańców tych domów. Z kolei mierniczy przysięgły ppłk Franciszek Ihnatowicz został zamęczony w obozie koncentracyjnym we Flossenbürgu w Bawarii. A komandor Ryszard Launer, szef intendentury (biura zaopatrzenia) Kierownictwa Marynarki Wojennej, nie zniósł trudów niewoli i w 1943 roku popełnił samobójstwo w oflagu w Woldenbergu.
Dramatyczna była także historia kpt. Franciszka Biernackiego, którego uznano za zabitego w Katyniu, gdyż jego książeczka PKO znalazła się przy zwłokach innego oficera. W rzeczywistości Biernacki po internowaniu na Węgrzech przez Francję trafił do Anglii, skąd w 1947 roku wrócił do kraju. Ale jego błędna identyfikacja była wykorzystywana przez propagandę ZSRR do podważania wiarygodności ekshumacji i negowania faktu, że zbrodnię popełniło NKWD.
Część wojskowych z Filtrowej, którzy przeżyli wojnę, pozostało na emigracji, jak mjr Aleksander Tokarz i kpt. lekarz Antoni Firlej. Z tych, którzy wrócili do kraju, tylko nieliczni zamieszkali w swoich dawnych domach. Ale WIG-owskie kamienice miały też wielu innych interesujących lokatorów. W latach 30. partery obydwu zajmowała II Miejska Szkoła Rękodzielnicza im. Narcyzy Żmichowskiej, kształcąca tutaj fryzjerów. Wyżej rezydował zaś Ignacy Morawski, prezes Związku Zawodowego Pracowników Lotnictwa, u którego prowadzono samolotowe kursy… korespondencyjne! Świat poważnej nauki reprezentowała prof. Aleksandra Stępowska-Mitrinowiczowa, twórczyni polskiej foniatrii i specjalistka w leczeniu jąkania.
Na Filtrowej 61 mieszkał również przejściowo japoński dyplomata Toranosuke Oda, sekretarz ambasady w Warszawie. Cesarstwo przysłało go tu, by szukać zbliżenia z Polską przeciw Sowietom. Z planów politycznych nic nie wyszło, ale studia i długoletni pobyt Ody nad Wisłą zaowocował monografią „Kraina równin Polska. Jej historia i kultura”, wydaną przezeń już po wojnie razem z Hisashim Moriyą. Polacy chętniej niż o azjatyckim sojuszniku marzyli wtedy o koloniach w Afryce. Geografię jednego z rozważanych w tym kontekście krajów – Liberii – badał kpt. Feliks Kopczyński z WIG, działacz Międzynarodowego Towarzystwa Osadniczego i Izby Handlowej Polsko-Łacińsko-Amerykańskiej, a później konsul RP w Tuluzie i wiceszef służby geograficznej 2 Korpusu Polskiego gen. Andersa.
Wątki wywiadowcze ubarwiły też biografię innego lokatora, hrabiego Henryka Łubieńskiego – dziennikarza, podczas wojny działacza francuskiej Resistance i organizatora tras kurierów Armii Krajowej przez Pireneje. Kolorytu społeczności sąsiedzkiej z Filtrowej dodawali też malarz akwarelista Adam Grabowski, aktor Wiktor Kossakowski oraz… adwokat Ludwik Lipiński. Ten ostatni, były sędzia Sądu Najwyższego, nie tyle z racji swej profesji, co występowania w sprawie, która budziła emocje prasy brukowej. U schyłku międzywojnia Lipiński był bowiem pełnomocnikiem księcia Michała Radziwiłła, którego rodzina starała się ubezwłasnowolnić. Relacje z procesu – z wielkim majątkiem i światowymi koneksjami w tle – wypełniały szpalty „czerwoniaków” i na pewno czytano je też w domach oficerskich WIG-u.
Oblężenie Warszawy we wrześniu 1939 roku zadecydowało o trwałej zmianie wyglądu kamienic przy Filtrowej. Wspomina Lech Lewartowski: „Czwarte piętro to była tak zwana mansarda, ale konstrukcja była drewniana […] każde mieszkanie miało jeden pokój tam. To było tak pomyślane, że jak już młodzież będzie dorastała i nie bardzo będzie chciała być pod taką baczną kontrolą rodziców, no to tam, powiedzmy, głównie to dla chłopców miało być przewidziane. Ale ponieważ Niemcy bardzo dużo bomb zapalających zrzucali […] poleciały również bomby na nasze domy. No i te czwarte piętra spłonęły”. Najwyższe kondygnacje kamienic odbudowano już w innym od pierwotnego kształcie, pozbawiając budynki ozdobnych szczytów i części uroku.
Bomba wybuchła też przed domem nr 61, pośrodku Filtrowej. „Siła wybuchu była niesamowita, […] szyny tramwajowe były takim łukiem spiętrzone pod pierwsze piętro. […] Oczywiście nie było wody, dlatego że Filtry były jednak pouszkadzane. Tak że myśmy chodzili z wiaderkami na Filtry. Były otwarte niektóre pomieszczenia tych osadników żwirowych i stamtąd czerpaliśmy sobie wodę. […] Oczywiście szyb w oknach nie było. Okna były zabite dyktą, tylko w każdym oknie tam jedna szybka, żeby trochę światła dziennego mogło wpadać. […] dopiero w roku czterdziestym, jak już tak troszeczkę to wszystko zaczęło się regulować, już zaczęli szklarze urzędować”.
Mimo wszystko także w warunkach okupacji życie WIG-owskiej społeczności cechował egzotyczny koloryt. W 1942 roku swoje usługi oferowała tutaj wróżka Janina Kozaczewska, znana pod pseudonimem Pari-Banu, zaczerpniętym z „Baśni z 1001 nocy”. Sześć lat wcześniej zasłynęła zwycięstwem w konkursie jasnowidzów Polskiego Towarzystwa Metapsychicznego. „Obecnym pokazano zamkniętą paczkę, w której przesłano monetę, figurkę Buddy, rzeźbioną płytkę koralową, kartkę z logarytmami, ziemię i próchno. Jasnowidze mieli powiedzieć o zawartości i nadawcy paczki. […] Kozaczewska podała nie tylko szczegóły dotyczące zawartości paczki, lecz także «w wyczerpujący sposób opisała osoby, które paczkę wysłały, ich przygody, charakter, fizyczne właściwości, pobudki psychiczne […] i niesłychaną ilość szczegółów, umożliwiających słuchaczom stworzenie sobie realnej, pulsującej życiem wizji zdarzeń».”
Od tamtej pory „Pari-Banu Jasnowidzące Medium […] odbywała seanse z ludźmi poważnymi, udzielając w transie najpewniejszych porad opartych na wiedzy okultystycznej i głębokiej intuicji” – pisał „Express Lubelski i Wołyński” w maju 1939 roku. Kozaczewska wystawiła horoskop m.in. poecie Józefowi Czechowiczowi, za co ten odwdzięczył się wzmianką o niej w jednym z… wierszy reklamowych, jakie pisywał dla zarobku. Mimo popularności wróżka zapewniała o poufnym charakterze spotkań („Wejście niekrępujące – dyskrecja”). Klientela bywała wstydliwa, a czasem sprawiała większe kłopoty. Pewnego razu wróżka zamieściła anons w gadzinowym „Nowym Kurierze Warszawskim”, iż „prosi panią, która po seansie, notując sobie przepowiedziane wypadki, zabrała przez zapomnienie srebrny ołówek, na którym była wyryta data XII.30.41 i herb «Zagłoba» o zwrot pod adresem: Filtrowa 59 m. 20, wejście od Rudawskiej”. Czemu „jasnowidząca” sama nie odgadła, gdzie szukać zguby, zabranej jej „przez zapomnienie”? Pari-Banu działała nadal także po wojnie, we Wrocławiu i Łodzi („medium w transie, powie dokładnie wszystko”).
Domy przy Filtrowej 59 i 61 przez całą wojnę tętniły podziemnym życiem. W lipcu 1944 roku w warsztacie urządzonym w piwnicy Kazimierz Moczarski i radiotechnicy Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK zmontowali pięć krótkofalówek dla zapewnienia łączności podczas powstania. Tuż przed godziną „W” odbyła się zaś tutaj koncentracja patroli sanitarnych Wojskowej Służby Kobiet z organizacji bojowej PPS, które miały zabezpieczać uderzenie na Dyrekcję Lasów Państwowych przy Wawelskiej. Sanitariuszki wzięły potem udział także w obronie Reduty Kaliska.
WIG-owskie kamienice z początku omijała tragedia reszty Ochoty. Okolicą władali Niemcy, stacjonujący na Filtrach. Ryszard Czarnecki relacjonuje nawet, że powiedzieli oni, „że jak przyjdzie RONA, to zawiadomić ich, to oni nas obronią. Oczywiście nikt nie miał zamiaru. Dwa razy przychodziła ta RONA. Zabrała widoczne kosztowności. Pamiętam, że pistoletu mi nie przystawiali do głowy, ale wylot lufy widziałem”.
Inaczej zapamiętał to Lech Lewartowski: „Niemcy krępowali się rabować, ale wpuszczali tutaj właśnie na ten odcinek Filtrowej, obstawiony przez siebie, kilkunastoosobowe grupy tych bandytów […] Na nogach jakoś się tam trzymali, ale albo byli podpici albo bardzo mocno pijani. Nie mieli hełmów na głowach, ale damskie apaszki, jakieś tam szaliki, coś. Ryczeli, wrzeszczeli, gęby tą wódą zaczerwienione. No nie daj Boże, któraś z pań… […] Szafy potrafili otwierać, grzebać, szukać. To trwało parę godzin […], po czym wychodzili na ulicę Filtrową […], podchodzili do murów Filtrów […] tam już po drugiej stronie stali Niemcy, rozkładali na tym murze jakąś szmatę i wszystko z kieszeni wyjmowali, całą zrabowaną biżuterię, zegarki, wszystko to, co miało jakąś wartość. I następował podział łupów”.
Mieszkańców ostatecznie wyrzucono z domów 12 sierpnia, po zdławieniu oporu Reduty Wawelska, i popędzono na Zieleniak, zabijając szereg osób po drodze. Na miejscu pozostało wiele wartościowych dóbr, które hitlerowcy rozgrabili lub zniszczyli. Do szczególnie cennych zaliczano księgozbiór, głównie techniczny, należący do ppor. NSZ Władysława Wekera, który liczył 16 tys. tomów. Ta i inne prywatne biblioteki zginęły bezpowrotnie.
Lokatorzy zaczęli wracać na Filtrową zaraz po opuszczeniu Warszawy przez Niemców. Doprowadzenie częściowo spalonych domów do jakiego takiego stanu zajęło parę lat. Dużo gęściej niż dawniej zasiedlone mieszkania znów zajęło wielu inżynierów i lekarzy, ale już cywilnych. Oprócz wspomnianych Lewartowskich, do powojennych lokatorów WIG-owskich kamienic o najdłuższym stażu należeli m.in. inżynier Stanisław Czerwonko oraz kolejne pokolenia Mroczków, Łunkiewiczów, Sikorskich, Tomaszczyków.
Z szerzej znanych warto wymienić architekta Oresta Suragę z żoną Barbarą (córką wzmiankowanego Lucjusza Woźniaka), a także rodzinę medyków: pediatrę Halinę Weker-Szczepańską i jej męża Czesława Szczepańskiego, internistę, z córką Heleną Szczepańską-Filtrowos, także pediatrą. Wśród nowych długoletnich mieszkańców znaleźli się chemik prof. Stanisław Malinowski oraz czołowy polityk czasów PRL Henryk Jabłoński. W byłych domach oficerów WIG-u działał też po wojnie Instytut Wydawniczy „Sztuka”, publikujący prace o teatrze i muzyce, potem zaś firma „Rolimpex”, prowadząca handel produktami rolniczymi z zagranicą.
Kamienice przy Filtrowej 59 i 61 wyróżniają się dzisiaj nie tylko wyjątkowo bogatymi i ciekawymi dziejami, ale też pieczołowitym utrzymaniem elewacji i wnętrz oraz zadbaną zielenią wokół. Na Starej Ochocie powszechnie uważa się je za wzorcowe przykłady renowacji budynków już historycznych, choć przecież dobiegających dopiero stu lat.
▪️ Wspomnienia Ryszarda Czarneckiego: https://www.1944.pl/archiwum-hi…/ryszard-czarnecki,3087.html
▪️ Wspomnienia Lecha Lewartowskiego: https://www.1944.pl/archiwum-his…/lech-lewartowski,3081.html
▪️ Wspomnienia Barbary Suragi: https://www.1944.pl/archiwum-histor…/barbara-suraga,736.html
▪️ Długi cytat nt. wróżki Pari-Banu pochodzi z książki Agnieszki Haskiej i Jerzego Stachowicza „Jasnowidze i detektywi” (Katowice 2019).
▪️ Obszerny zbiór map WIG: http://polski.mapywig.org