//Ostatnie domki fińskie na Polu Mokotowskim o krok od uratowania!

Ostatnie domki fińskie na Polu Mokotowskim o krok od uratowania!

Rada Warszawy przyznała dzisiaj 2 mln zł na ich remont do końca 2022 roku. Po wojnie na Polu powstało osiedle mieszkaniowe złożone ze 167 domków sprowadzonych z Finlandii, a podarowanych Warszawie przez Związek Sowiecki. Podobne osiedle w sporej mierze przetrwało do dziś na Górnym Ujazdowie.

W jednym z dwóch ostatnich domków przy ul. Leszowej w latach 1946–55 mieszkał Ryszard Kapuściński. Stąd idea, aby w jednym z odremontowanych domków – ostatnio praktycznie zrujnowanych – powstało centrum reportażu, miejsce wydarzeń literackich i edukacyjnych. Podobnym celom ma służyć drugi domek. Obok ma powstać ogród społecznościowy i kameralna scena plenerowa. Całość wpisuje się postulaty mieszkańców z konsultacji społecznych z 2016 roku i modernizację parku, którą – wg ich wyników – prowadzi Justyna Glusman, dyrektor-koordynator ds. zieleni w ratuszu.

Tak o tej okolicy pisał Ryszard Kapuściński:„wchodzę w zieleń Pola Mokotowskiego. Tu, na rogu Wawelskiej i alei Niepodległości, postawiono w 1945 roku osiedle drewnianych, małych, jednorodzinnych domków fińskich. Tuż po wojnie przydzielono nam taki domek, ponieważ mój ojciec pracował wówczas w Społecznym Przedsiębiorstwie Budowlanym. Ten ciasny domek bez łazienki, bez centralnego ogrzewania był luksusem, był szczęściem, gdyż dotąd gnieździliśmy się (rodzina czteroosobowa) w maleńkiej kuchni, w ruinach, na terenie magazynów cementu i cegły przy ulicy Srebrnej, w pobliżu bocznicy kolejowej zwanej Syberią (stąd wywożono kiedyś ludzi na Sybir).

Domek nasz (adres: III-cia kolonia, 6-ty domek) przylegał do piaszczystego nasypu, z którego dzieci w zimie zjeżdżały na sankach. Na tym nasypie w 1935 roku stała laweta z trumną Piłsudskiego. Stad Marszałek przyjmował swoją ostatnią defiladę, nim kondukt żałobny wyruszył do Krakowa, na Wawel.

Idę ścieżką wśród traw, rano osrebrzonych błyszczącą rosą, między wysokimi topolami. Pamiętam, jak sadzono te topole tuż po wojnie, wiotkie, kruche krzewy, które wyrosły teraz na tęgie strzeliste drzewa. A oto nagle kępa jabłoni, grusz i śliwek, właśnie kwitną, rozsiewają słodkie mocne zapachy. Sad, tu w parku publicznym? Tak, bo są to drzewa, które wokół swojego domku posadził pan Stelmach, tramwajarz, a jak się okazało, również przedni ogrodnik i sadownik. Pan Stelmach już nie żyje, ale jego drzewa stoją, a jabłka, gruszki, śliwki będą latem zrywać miejscowe dzieci”(Esej „Spacer poranny”: https://kapuscinski.info/ryszard-kapuscinski-spacer-poranny)