W poniedziałek i wtorek Warszawa przeżyła pierwszą w 2018 roku wielką falę smogu. Najwyższy poziom zanieczyszczeń stacje pomiarowe WIOŚ odnotowały we wtorek rano, kiedy normy WHO najdrobniejszych (i najgroźniejszych dla zdrowia) pyłów zawieszonych PM2,5 zostały przekroczone aż sześciokrotnie! (Co ciekawe, podobny pik smogu wydarzył się w Warszawie równo rok temu, 8 stycznia 2017 roku, kiedy odnotowano rekordowe wyniki PM2,5 – od 500% do 724% normy WHO).
Na portalach społecznościowych zawrzało już w poniedziałek. We wtorek rano wiadomości podawane od 24 godzin przez aktywistów miejskich (Warszawski Alarm Smogowy, Warszawa Bez Smogu, Miasto Jest Nasze, Wolne Miasto Warszawa i inne) zaczęli powtarzać także dziennikarze stołecznych mediów (http://tvnwarszawa.tvn24.pl/informacje,news,jest-zimno-i-sm…, http://warszawa.wyborcza.pl/…/7,54420,22871967,smog-w-warsz…). Natomiast zadziwiającą powściągliwością wykazał się warszawski ratusz, który ograniczył się do standardowego komunikatu, przekazywanego użytkownikom aplikacji Warszawa 19115.
Bardzo wysoki poziom zanieczyszczeń w tych dniach nie był zaskoczeniem. Żeby go przewidzieć, wystarczyło śledzić prognozę pogody. Złożyły się nań bowiem głównie trzy czynniki: wysokie ciśnienie, zupełny brak opadów i nieomal brak wiatru, który osiągał prędkość zaledwie ok. 2–4 km/h. Właśnie przy takich warunkach atmosferycznych w naszym mieście powstaje smog. Pojazdy wzbijają w powietrze suchy kurz i brud zebrany na ulicach (tzw. unos wtórny pyłów). Tym razem było go szczególnie dużo, gdyż od około dwóch miesięcy zaniechano mycia jezdni z uwagi na przymrozki, a tym samym groźbę zamarznięcia wody i powstania groźnej dla kierowców „szklanki”.
Smog zaczął ustępować we wtorkowe popołudnie wraz ze wzmaganiem się wiatru. Szczęśliwie nocą z wtorku na środę jego prędkość ma przekroczyć 20 km/h. Ale nie miejmy złudzeń: smog wróci już przy następnym zbiegu wskazanych czynników pogodowych.
Wróci też wtedy pytanie, dlaczego warszawski ratusz robi tak niewiele, by poprawić fatalny stan powietrza w naszym mieście. Dlaczego władze miasta starają się zamilczeć problem, przez który tysiące ludzi tracą zdrowie lub wręcz umierają? Dlaczego poniedziałku i wtorku nie ogłoszono nawet dniami korzystania za darmo z komunikacji zbiorowej? Dlaczego planuje się budowę w centrum miasta nowych parkingów podziemnych (za 200 mln zł, po 100 tys. za miejsce), które będą zachętą do wjeżdżania do centrum kolejnych aut – zamiast przeznaczyć tę kwotę na dofinansowanie komunikacji miejskiej, w szczególności na granicach Warszawy? Dlaczego nie są wyznaczane nowe buspasy – które przy szybszym czasie przejazdu i częstszych kursach zachęciłyby część osób (szczególnie spod Warszawy) do zrezygnowania z dojazdu do centrum autem??
Czy ratusz Warszawy długo jeszcze zamierza udawać, że żyje w innym mieście niż dwa miliony warszawiaków?